Polski rynek drzewny jest częścią globalnej całości, a ta wykazuje się jednakowo kapryśną naturą w wielu miejscach. Drewno zawsze było powszechnie dostępne i względnie tanie jako materiał budowlany, jednak w ostatnim czasie w labiryncie współczesnego rynku drewna zarysowują się nowe wyzwania. Doskonale widać tu, jak silnie powiązani jesteśmy łańcuchem z decyzjami leśników, polityków (także europejskich), a nawet arabskich szejków czy czekających w portach Chińczyków. Począwszy od czwartego kwartału 2022 r. światowe zapotrzebowanie na materiały drewniane i drewnopochodne zaczęło spadać wraz cenami za drewno okrągłe. Inflacja, rosnące odsetki, widmo kryzysu – to wszystko sprawiło, że budowlanka zaczęła hamować, a wraz z nią rynek remontów i renowacji. Jak wiadomo, kiedy staje budowlanka, wszyscy łapią się za portfele.
Ułamkowa podaż drewna
W trzeciej dekadzie marca, wcześnie jak nigdy dotąd, rozpoczęła się sprzedaż drewna z Lasów Państwowych. Wszyscy chętni i uprawnieni mogli nabyć ponad 11 mln m3 drewna okrągłego oraz pozostałości pozrębowych. Najwięcej do zaoferowania miały nadleśnictwa: Janów Lubelski i Żednia, najmniej – Węgierska Górka oraz Nowy Targ. Czasy, gdy Węgierska Górka dostarczała na rynek 100 000 m3 drewna rocznie, minęły bezpowrotnie. Dziś to gospodarujące na 10 000 ha nadleśnictwo pozyskuje zaledwie ułamek ogromnej masy ciętej 15 lat temu, co było wynikiem działania
kilku czynników. Wraz z ogłoszeniem przez kierownictwo „lasów” kalendarza sprzedaży branża drzewna podniosła alarm, że w czasie zmieniającego się z tygodnia na tydzień rynku, niestabilności (spadku) cen surowca i produktu rozpoczynanie sprzedaży już w marcu jest ruchem skazującym branżę drzewną na ryzykowanie wiązania się kilkumiesięczną umową w warunkach niepewności, jaką rysuje przyszłość.
W tym miejscu przypomnę, że jestem przeciwnikiem zapisu o karach umownych za nieodebrany/nieprzygotowany surowiec.
Cały artykuł przeczytasz w czasopiśmie „Przemysł Drzewny” nr 2/2023