Alternatywa na trudne czasy

Pomimo szczytowego poziomu wycinek leśnych, przemysł drzewny narzeka na coraz większy deficyt
drewna. Dlatego duża ilość surowca jest importowana już nie tylko ze wschodu, ale także
z krajów zachodnich i północnych. Wielu specjalistów oczekuje, że tak intensywna eksploatacja Lasów Państwowych przyniesie załamanie sektora i gwałtowny wzrost cen nie dalej niż w ciągu dekady. W obecnym szczycie produkcja realizowana jest w oparciu o drzewostany założone u schyłku lat 60. ubiegłego wieku. Niedługo potem, w odstępie kilku lat, ilość nasadzeń znacznie zmalała. Nie można przy tym wycinać drewna młodszego, gdyż minimalny wiek wyrębu jest wymagany ustawowo. Naprzeciw potrzebom przemysłu i sektora drzewnego wychodzą znaczne areały rolne. Plantacje drzew szybkorosnących na gruntach wyłączonych z upraw mogą stanowić ważny bufor bezpieczeństwa na kolejnych kilkanaście lat przy zapewnieniu przewidywalnego poziomu cen i powtarzalnej jakości.

Drewno jako inwestycja. Rosnące ceny i deficyt

Sektor drzewny jest jedną z głównych gałęzi polskiej gospodarki. Wraz z rozwojem przemysłu i populacji rośnie zapotrzebowanie na ten cenny surowiec. Za 50 lat popyt na drewno przeznaczone do celów przemysłowych i energetycznych wyniesie ok. 1 m3 na osobę na rok, czyli 10 mld m3. Nie jest możliwe, aby takie zapotrzebowanie pokryły istniejące lasy. Dlatego surowiec drzewny, podobnie jak każdy inny, może stanowić ważną inwestycję długoterminową. Ceny okazują się dość przewidywalne ? ich regularny wzrost idzie w parze z coraz większym wykorzystaniem do celów produkcji wielkoskalowej oraz malejącą podażą. Szczególnie że około 90% drewna okrągłego z polskich lasów to drewno przemysłowe. Systematycznie obserwujemy, jak drewno staje się towarem deficytowym na europejskim i światowym rynku. Potwierdza to polityka wielu państw europejskich (Niemiec, Austrii, Finlandii), które dysponując znacznymi zasobami drzewnymi, ograniczają wycinki na własnym rynku, uzupełniając braki importem drewna zagranicznego. Na wewnętrznym rynku Unii Europejskiej trwają więc przetasowania związane z pozyskiwaniem surowca drzewnego. W tej grze bierze udział także Polska, importując (z Rosji, Białorusi, Ukrainy, Słowacji i Czech) oraz eksportując surowiec drzewny (do Niemiec i Austrii) ? już jednak w coraz mniejszym zakresie. Polskie drewno, wskutek stałego wzrostu cen, coraz częściej okazuje się za drogie także dla Niemców. Według danych niemieckiego urzędu statystycznego do końca października 2014 r. import drewna okrągłego iglastego z Polski spadł o 18,2% w stosunku do analogicznego okresu w 2013 roku. Konkretnie w 2014 roku Niemcy zaimportowały 1 576 878 m3, a w całym 2013 r. ? 2 309 627 m3. Zmalał więc niemiecki import, do czego najpewniej przyczynił się wzrost średniej ceny za 1 m3 ? do 55,4 ?, czyli 107,4% ceny uzyskanej w całym 2013 roku, równej 51,6 ?. Jest to odpowiednio około 216 zł i 233 zł. Nie wynika to tylko z większego udziału droższego drewna tartacznego, ale również ze wzrostu jego ceny wynoszącej 66,4 ? w stosunku do 63,4? w 2013 r. Papierówka również podrożała ? z 35,9? do 38,1 ?. Warto tu zwrócić uwagę, że ceny w Polsce pomiędzy rokiem 2013 a 2014 też bardzo skoczyły w górę. W przypadku drewna tartacznego sosnowego wzrost średniej ceny wynosił 112,5%, a papierówki sosnowej 113,4%. To samo dotyczy drewna papierówki topolowej, choć w minimalnie mniejszej skali.

Światowe doświadczenia i polskie początki

W ślad za ograniczaniem wycinki drzewostanów leśnych światowy przemysł poszukuje alternatywnych źródeł zaopatrzenia. Coraz więcej drewna generuje się w oparciu o tzw. zagajniki krótkiej i średniej rotacji zakładane na gruntach rolnych. Światowa Organizacja Handlu potwierdza, że ten nowy model rozwoju zaplecza surowcowego zaopatruje już ponad 30% odbiorców. W 2020 roku udział drewna z plantacji dla światowego przemysłu będzie wynosił około 44%. Niemcy od lat 70. zbudowali zaplecze surowcowe upraw szybkorosnących na areale 130 000 ha. Podobnie Szwedzi, którzy posiadają ponad 100 000 ha pod zagajnikami na terenach rolnych. Jednak prym w tej dziedzinie wiodą Stany Zjednoczone (5 000 000 ha) oraz kraje azjatyckie, gdzie każdego roku powstaje ponad 3 000 000 hektarów upraw drzewnych.

aaaadddd

Jak w tym świetle wypada rodzimy rynek?

Utrzymujący się monopol Lasów Państwowych został przebity na północy Polski przez pierwszą tego typu inwestycję ? choć na pewno nie ostatnią, obserwując rynek. Zachodni fundusz inwestycyjny utworzył już ponad 9 000 hektarów upraw topoli hybrydowej na słabych i przeciętnych gruntach rolnych. Projekt ma się zamknąć już osiem lat po nasadzeniu drzew, kiedy osiągną one kilkanaście metrów wysokości i około 20 centymetrów średnicy. Oczekiwany plon czystej papierówki wyniesie ponad 350 m3 z każdego hektara, a pozostałości (szczyty drzew i gałęzie) zostaną przerobione na dodatkowe 70 ton zrębki drzewnej. Drewno okrągłe trafi do papierni, a zrębka drzewna do tego samego odbiorcy bądź okolicznej elektrociepłowni. Na przychody trzeba wprawdzie poczekać kilka lat, ale zdecydowanie warto. Tym bardziej, że ilość zabiegów wokół utrzymania raz założonej plantacji ogranicza się do minimum. Biorąc pod uwagę efekt końcowy ? ilość drewna po wycince ? coroczny zysk netto w przeliczeniu na hektar szacuje się na poziomie 5?7 tysięcy złotych, zależnie od skali projektu.

sgs

Specyfika uprawy topoli hybrydowej na gruntach rolnych

Plantacje topoli zyskują na popularności nie tylko ze względu na możliwą do przewidzenia sytuację sektora drzewnego, rosnące ceny i popyt. Ponad dwie trzecie gruntów w Polsce uznaje się za słabsze rolniczo, przez co są wykluczone z tradycyjnej uprawy rolnej. Nie generując oczekiwanych zysków, tereny takie są często ugorowane, w związku z czym systematycznie spada poziom materii organicznej i wartość agrarna. Na gruntach porzuconych popularne są przypadki osiedlania się chronionych gatunków roślin i zwierząt, co wywołuje ograniczenia w ich późniejszym wykorzystaniu narzucone przez Program Natura 2000 oraz przepisy dot. obszarów chronionego krajobrazu. Inwestycja w uprawę szybkorosnącą jest uzasadniona nie tylko ze względu na pryzmat kultywacji gruntu ? uzyskiwania plonu w postaci drewna i biomasy. Właścicielowi plantacji przysługują dodatkowo dopłaty unijne: jednolita płatność obszarowa oraz płatność za zazielenienie (łącznie około 700 zł/ha co rok). Bardzo ważne jest przygotowanie gruntu do inwestycji jesienią i wiosną, jak również
nasadzenie sprawdzonego materiału genetycznego z pewnego źródła (szczególnie biorąc pod uwagę długoterminowy charakter inwestycji). Już rok po nasadzeniu uprawa okazuje się samowystarczalna, a ilość zabiegów agrotechnicznych ogranicza się do absolutnego minimum.
Gdzie i kiedy inwestycja w zagajnik się opłaca?
Opłacalność inwestycji jest determinowana przez odległość od odbiorcy końcowego oraz możliwości zbytu papierówki i biomasy. O ile biomasę w postaci zrębki drzewnej opłaca się transportować na odległość do 150 kilometrów, o tyle drewno okrągłe już na 300 kilometrów i więcej. Odbiorcy zrębki to przede wszystkim producenci pelletu, elektrownie i elektrociepłownie, także producenci płyt drewnopochodnych. Zasadniczą wartość ekonomiczną zagajnika stanowi jednak papierówka topolowa ? cenny surowiec dla sektora papierniczego ze względu na skład chemiczny (zawartość celulozy sięga 55 procent). Alternatywnymi odbiorcami papierówki (drewna okrągłego) są m.in. producenci płyt MDF, OSB, palet, programu ogrodowego oraz więźb dachowych. Szczególnie interesującym obszarem dla wdrożenia wielkoskalowych plantacji topoli jest Polska północno- zachodnia, gdzie notuje się największą średnią wielkość gospodarstw rolnych. Ogłoszenia często wskazują na areały do dzierżawy i/lub sprzedaży powyżej 200 czy 500 ha. Dlatego to tu najłatwiej zacząć (także z uwagi na efekt skali, jak to miało miejsce w przypadku projektu funduszu inwestycyjnego przedstawionego wcześniej). Innym argumentem przemawiającym na korzyść Polski północno-zachodniej jest tutejszy rozwinięty sektor przemysłu papierniczo-drzewnego, który opiera się m.in. o papierówkę topolową. Biorąc pod uwagę szereg odbiorców drewna okrągłego w promieniu ponad 300 kilometrów oraz widoczne trendy rynkowe, nie ma palącej potrzeby kontraktowania surowca tu i teraz, ze skutkiem za osiem lat. Mogłoby to niepotrzebnie zaniżyć dochody z inwestycji, skazując producenta na sprzedaż drewna po cenach niższych niż rynkowe. Szczególnie że plantacje można ścinać także w dziewiątym lub dziesiątym roku funkcjonowania, nie poddając się presji sprzedaży w konkretnym roku.

Previous post Polskie tartaki uratuje elastyczność produkcji
Next post Analiza: Trzepot skrzydeł motyla w Pekinie odczuwalny również w Polsce