Zdecydowana większość spółek notowanych na warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych z branży drzewnej jest ściśle uzależniona od sytuacji w segmencie meblarskim, a tym samym od koniunktury gospodarczej w Europie (zwłaszcza w Niemczech). Z kolei na rynek niemiecki bez wątpienia silny wpływ ma również to, co dzieje się obecnie w Chinach. Czy efekt twardego lądowania smoka w Pekinie odczuły także spółki drzewne na warszawskiej giełdzie?

Szacuje się, że około 90 % wyprodukowanych w Polsce mebli trafia na eksport. Wartość eksportu polskich mebli w 2014 roku wyniosła ponad 8 mld euro. 80% sprzedaży kierowana jest do krajów Unii Europejskiej, a największym odbiorcą są Niemcy (40%). Gospodarka niemiecka z kolei jest uzależniona od gospodarki światowej (Niemcy to trzeci światowy eksporter na świecie). Chiny to bardzo ważny partner handlowy i biznesowy dla Niemiec, które nie tylko eksportują tam swoje produkty, ale posiadają także szereg fabryk (w szczególności z branży motoryzacyjnej) sprzedających na tamtejszym rynku „niemieckie” wyroby.

„Czarny poniedziałek” 24 sierpnia, wywołany spadkami na chińskich giełdach, spowodował również spadki na giełdzie we Frankfurcie. Warto jednak zauważyć, że była to końcówka serii spadków, gdyż niemiecki indeks DAX zaczął zniżkować już 11 sierpnia, czyli w dniu, kiedy Ludowy Bank Chin przeprowadził dewaluację juana. W tym dniu indeks DAX30 runął o 2,68%, a załamanie najbardziej dotknęło spółki motoryzacyjne. Pierwsza fala spadków na chińskich giełdach rozpoczęła się w czerwcu i trwała do początku lipca. Była znacznie dynamiczniejsza niż sierpniowa, a mimo to nie wywołała popłochu na światowych giełdach. 5 lipca władze Chin ogłosiły specjalny program ratunkowy dla giełdy, jednak indeksy dalej spadały jeszcze przez parę dni, a późniejsze uspokojenie trwało stosunkowo krótko. W sierpniu spadki powróciły na chińskie giełdy, a 24 sierpnia władze Chin przestały interweniować na giełdzie. Wraz z dewaluacją juana oraz pierwszą w historii interwencją Chin na zagranicznych rynkach walutowych wywołało to mieszankę wybuchową i panikę na światowych rynkach finansowych. Jednocześnie zaczęły pojawiać się opinie, że rząd chiński może nie mieć pomysłu jak rozwiązać problem spowalniającej gospodarki. Nasilił się strach przed możliwością twardego lądowania chińskiego smoka, co uderzyłoby w ceny surowców, zyski firm surowcowych, firm kooperujących z Chinami oraz sprzedającymi tam swoje produkty. Wywołałoby to spowolnienie gospodarcze u partnerów biznesowych Chin, to z kolei u ich partnerów, czyli praktycznie na całym świecie. Uspokojenie na giełdach światowych przyniosła dopiero kolejna redukcja stóp procentowych przez Ludowy Bank chin. Gospodarka światowa ma nadzieję, że rząd Chin poradzi sobie ze słabnącą gospodarką i znajdzie sposób na jej stymulację, a spowolnienie będzie relatywnie płytkie i szybko się skończy. Należy również pamiętać, że wzrost indeksu B-Shares od początku 2009 roku do połowy 2015 roku wzrosła ponad pięciokrotnie, szczególnie dynamicznie w 2015 roku (ponad 150% wzrostu indeksu), zatem korekta takich wzrostów jest naturalną koleją rzeczy.

Jest raczej mało prawdopodobne, aby światowa gospodarka mogła uzupełnić „dziurę” popytową chińskiej gospodarki. Gospodarka USA, która jest obecnie jedną z najsilniejszych, rządzi się odmiennymi prawami. O jej sile decyduje wyższa samowystarczalność i popyt wewnętrzny, a nie eksport. W takich sytuacjach oczywiście pojawiły się ponowne głosy o słabości stymulacji gospodarek światowych poprzez programy QE.

Chłodny wiatr ze wschodu

Możliwości swobodniejszego dostępu polskich produktów do rynku rosyjskiego są obecnie raczej nierealne ze względów politycznych i nałożonego embargo. Słabnący rubel powoduje, że eksport tanich rosyjskich produktów drzewnych na rynki europejskie uderza w niektóre polskie wyroby, głównie te mniej przetworzone (np. sklejki oferowane przez Paged S.A. czy tarcica od KPPD). Eksport polskich produktów staje się mniej konkurencyjny (jak w przypadku Pfleiderer Grajewo S.A.). Kolejny czynnik to spadające ceny ropy, które ciszą zakłady zużywające duże ilości energii oraz paliw, ale powodują też, że gospodarka rosyjska jest w coraz gorszym stanie, a to powoduje ograniczenie popytu również na polskie płyty czy meble. Złym sygnałem jest również pogarszający się stan gospodarki ukraińskiej i ryzyko związane z wymianą handlową z krajem objętym konfliktem zbrojnym (problem płynności finansowej, bezpieczeństwa transportu). W związku z tym możliwości sprzedaży produktów (szczególnie tych, które są ściśle uzależnione od koniunktury gospodarczej) na wspomnianych rynkach jest ograniczona. Ponadto jakakolwiek eskalacja konfliktu na wschodniej Ukrainie spowoduje ponowne podwyższenie ryzyka także naszego regionu, co wpłynie na zachowanie kapitału zagranicznego oraz równie ostrożnie podejście do naszego kraju klientów z Zachodu (tak jak obecnie wobec Ukrainy).

PD - str. 42

Na rynku niemieckim z kolei – który pozostaje naszym największym klientem – sytuacja również się komplikuje. Duży udział sprzedaży polskich mebli w Niemczech wywołał reakcję ze strony Niemieckiego Związku Przemysłu Meblowego, który szuka sposobu na ograniczenie polskiego eksportu i tego również nie należy lekceważyć, widząc skuteczność naszych zachodnich sąsiadów w narzucaniu Polsce także innych obostrzeń czy zobowiązań (vide:polityka imigracyjna).

Cały artykuł przeczytasz w: Przemysł Drzewny nr 4/2015

Previous post Drewno okrągłe na słabszych gruntach rolnych
Next post Kto chce 20 milionów na nowe inwestycje?