Nikt nie spodziewał się aż tak gwałtownego tąpnięcia na rynku drzewnym w tak krótkim czasie. Na kumulację problemów branży składają się przede wszystkim wyższe ceny surowca drzewnego, które stanowią nawet 80% ceny wyrobu gotowego. Czy przemysł poradzi sobie bez interwencji rządu, który sprawuje nadzór nad Lasami Państwowymi? Podczas gdy rynki zagraniczne skorygowały wcześniejsze podwyżki cen drewna (w Turyngii ceny drewna okrągłego w stosunku do 2022 r. spadły o 47%), w Polsce system ze zbyt wysoko ustaloną ceną minimalną wygenerował kolejne podwyżki. Dodatkowo nastąpił dynamiczny wzrost kosztów prowadzenia działalności: wzrosły ceny energii, gazu, surowców, półproduktów niezbędnych do produkcji oraz koszty pracownicze. W efekcie mamy gwałtowną zwyżkę
kosztów produkcji i ceny wyrobu gotowego, która jest trudna do przyjęcia przez konsumentów. Jakby tego było mało, wszystko to zbiegło się z problemami na rynku nieruchomości, zawirowaniami związanymi z certyfikacją drewna (FSC) i wojną w Ukrainie. Wielu polskich producentów utraciło możliwość eksportowania swoich produktów na rynki zachodnie (FSC) oraz wschodnie (wojna). Jednocześnie z innych stron napływają do nas wyroby o niższej cenie, takie jak palety, pellet, tarcica z Ukrainy czy drewno konstrukcyjne ze Szwecji i Niemiec, z którymi bardzo trudno konkurować, zważywszy na warunki, w jakich produkujemy.
cały artykuł przeczytasz w „Przemysł Drzewny. Research&Development” nr 3/2023