Kibicujmy naszym – ROZMOWA Z MARKIEM KUBIAKIEM, prezesem PPD Poltarex w latach 1994–2024

• MAŁGORZATA WNOROWSKA: Dużo się dzieje w branży drzewnej, ale w naszej rozmowie chciałabym cofnąć się o 50 lat do zupełnie innej rzeczywistości. Wówczas jako absolwent Technikum Leśnego i Przemysłu Drzewnego w Tucholi, a później także student technologii drewna w Poznaniu, stawiał Pan pierwsze kroki w tej branży…

• MAREK KUBIAK: Profil technikum wybrałem za namową ojca, który zgodnie z rodzinną tradycją sam chciał być leśnikiem, mając wizję świetnej posady, jaką była praca w lasach przed wojną. Poszedłem więc do technikum w Tucholi, ale wybrałem klasę o profilu przemysłu drzewnego. W tym czasie przemysł drzewny się rozwijał, stawiano nowe zakłady płyt drewnopochodnych, m.in. w Szczecinku, w mojej okolicy miał też powstać nowy zakład Stolbudu. Studiując na Wydziale Technologii Drewna w Poznaniu, podczas praktyk miałem okazję zobaczyć inne państwowe zakłady tartaczne. Dla kontrastu – wyjeżdżając do Niemiec, by dorobić na studenckie życie – widziałem, jak tam prowadzi się firmy. Nauczyłem się wówczas języka, ale też myślałem o możliwościach założenia własnego biznesu w Polsce…

Tymczasem trafił Pan po studiach, w 1984 r., do firmy państwowej – wówczas Słupskiego Przedsiębiorstwa Przemysłu Drzewnego PALTAREX i… został w niej na ponad 40 lat!

Nie spełniłem mojego pierwotnego planu na własny biznes, ale myślę, że od początku pracując w tartakach, miałem żyłkę przedsiębiorcy, szukałem usprawnień, możliwości rozwoju. Pewnie dlatego już w 1991 r. zostałem dyrektorem. W 1994 r. udało mi się bardzo sprawnie przeprowadzić prywatyzację spółki i powołać PPD Poltarex. Zrobiliśmy to jako jedni z pierwszych w Polsce. W nowej rzeczywistości gospodarczej realizowałem dwie ścieżki: modernizacji tartaków pod względem technicznym i mocnego nastawienia produkcji na eksport, wówczas głównie do Niemiec. Jedną z naszych specjalności stała się produkcja programu ogrodowego oraz innych wyrobów tartacznych do budownictwa. Trzeba było postawić na wydajne przetarcie, dobre suszenie, impregnację, zdobyć certyfikaty oczekiwane na tamtych rynkach. To nam się udało i byliśmy z tego bardzo dumni. Patrzyliśmy, jak inne państwowe tartaki były prywatyzowane, ale nie zawsze pod nowym zarządem radziły sobie na rynku, z różnych przyczyn. Poltarex jako jedyny utrzymał praktycznie wszystkie swoje zakłady w ramach jednego przedsiębiorstwa. Na samym początku, w latach 90., z całej grupy sprzedaliśmy tylko tartak w Rzeczenicy, ale jego nowy inwestor w 2011 r. ogłosił upadłość, pracę straciło 200 osób. To były dramaty, które również nas mogły dotknąć w czasach gorszej koniunktury.

Cały artykuł przeczytasz w „Przemysł Drzewny” nr 3/2024